wtorek, 28 lutego 2017

Uciszone, 경성학교: 사라진 소녀들 (2015), reżyseria Lee Hae-young

Jestem!!! Taki!!! Zły!!! Na!!! Ten!!! Film!!!

Zaczyna się od tego, że naszą bohaterkę wiozą, w grobowej atmosferze do nowej szkoły. Szkoły z internatem. I sanatorium. Nie wiem jak wy, ale dla mnie to od razu byłoby podejrzane. Bohaterka jest chora, nie dowiadujemy się na co, ale jest. Zresztą wszystkie dziewczęta, które tam uczęszczają są. I w owej szkole jest tylko dwójka nauczycielek... nie wiem, ja bym uciekł od razu, bo to aż krzyczy PODEJRZANE. 

Co więcej, okazuje się, że dziewczynki muszą się pilnie uczyć by wyjechać do... innej szkoły. Ale w Japonii. I z jakiegoś powodu wszystkie tego strasznie chcą. Więc skaczą sobie w dal i biegają bezustannie. I bardzo szybko okazuje się, że hola hola, bo tu jeszcze jest Tajemnica! Tajemnica oczywiście wiąże się z główną bohaterką, która przyjeżdża na miejsce dziewczyny, która zaginęła... i bardzo szybko zaczyna się przyjaźnić z koleżankami Zaginionej... 

Fabuła jest... za każdy razem gdy obiecuje jakąś tajemnicę to w następnej scenie robi coś głupiego, co można było rozwiązać tysiąc razy lepiej i z miejsca psuje tajemnicę. Za to Główna Tajemnica filmu, no cóż, nie była najgorsza, ale można było się jej szybko domyślić. Mi osobiście takie zagrania nie przeszkadzają, ale wiem, że dla wielu osób to będzie minus. 

Mimo to: bardzo mi się podobał. Uwielbiam to w jak prosty i delikatny sposób przedstawione są relacje między bohaterkami, to jak ukazana jest więź, która się między nimi rodzi. Mimo, że charaktery postaci są dosyć proste, czasami nawet stereotypowe, to nie razi to mocno. Klimat filmu jest niesamowity i ogląda się go jak obraz. Byłem zachwycony scenografią mimo, że większość czasu oglądamy akcję, która toczy się w akademiku. Same postacie dziewcząt, o ile faktycznie, nie są zbyt odkrywczymi przykładami, to nie są też głupie. Powiedziałbym, że idealnie odgrywają role nastolatek, które radzą sobie z zdecydowanie za ciężką sytuacją, w której się znalazły i o której nie do końca mają pojęcie. 

Końcówka... AGHR. Nienawidzę, chociaż odczułem pewną dozę satysfakcji. Nie podoba mi się kierunek, w którym poszli i nie podoba mi się realizacja tego rozwiązania, ale... ale mogło być gorzej. Chyba. Nie wiem. Zaraz po obejrzeniu byłem wściekły, bo uważałem, że zakończenie popsuło cały urok i nastrój filmu, ale teraz... przynajmniej wiem, że będzie to finał, który zapamiętam na długo. Nie był odkrywczy ale widziałem już gorsze rozwiązania. Oceniłbym go na wzruszenie ramion i przepraszający uśmiech.

1 komentarz:

  1. Oglądałam ten film już jakiś czas temu, chyba jakoś na samym początku mojej przygody z kinem koreańskim. I miałam bardzo mieszane uczucia, bo jeszcze wtedy nie wiedziałam, że Koreańczycy uwielbiają łączyć w obrębie jednego filmu kilka gatunków. Pamiętam, że zakończenie mnie wtedy nie usatysfakcjonowało, ale nie wiem, czy to nie dlatego, że oczekiwałam typowego horroru z duchami, Tajemnicami, a nie eksperymentu wojskowego.

    OdpowiedzUsuń