niedziela, 26 lutego 2017

Moebius ‘뫼비우스’ (2013), reżyseria Kim Ki-duk

To pierwszy film pana Kim Ki-duka z jakim miałem się okazję zapoznać, ale już wiem, że na pewno zerknę na inne.

Moebius, czyli Zespół Möbiusa, czyli zespół wad wrodzonych, którego najbardziej widocznym symptomem jest brak ekspresji twarzy. Mam nadzieję, że to od tego wziął się tytuł, bo inaczej będzie mi głupio, ale nawet jeżeli od tego pochodzi to dalej za cholerę nie mam pojęcia co ma wspólnego z samym filmem, ale bardzo mi się podoba.
I łatwo zapamiętać

Moebius był dla mnie dużym zaskoczeniem. Zdradzę wam pierwszą scenę, bo w sumie jest w każdym opisie tego filmu, W SUMIE cały film się kręci wokoło tego jednego zdarzenia, więc: żona (prawdopodobnie odkrywa) domyśla się tego, że jej mąż ma romans, więc nocą, postanawia odciąć mu penisa w ramach zemsty, ale ten się budzi i ją odpycha, i wraca do spania (nigdy nie zrozumiem czemu go po prostu nie odurzyła czymś na noc, ale trudno), więc żona się mocno obraża i stwierdza, że wyśmienitym pomysłem, ba, nawet większą karą, będzie zrobienie tego samego z synem. I z synem z jakiś powodów się to udaje. Budzi się ojciec, przybiega do pokoju, ojezu głupia coś ty zrobiła!, chce jechać z synem do szpitala, ale żona wkłada sobie odciętego penisa do ust i go przeżuwa, no i już po ptakach.

Tak się zaczyna.

Od tego momentu film kręci się w okół tego, że syn nie może się masturbować ani uprawiać seksu, ojciec czuje się winny, więc przeszukuje mroczne zakamarki internetu i proponuje mu różne zamienniki. Bardzo ciekawe, tak swoją drogą.

Cała historia toczy się w bardzo zamkniętym gronie czterech postaci i ich zawiłych relacji. W dodatku jest to film pozbawiony dialogów, co buduje bardzo niepokojącą atmosferę. Historia, choć prosta i absurdalna, przedstawiona jest w taki sposób, że mi trudno było oderwać wzrok od ekranu. Nadal nie potrafię ocenić czy obejrzałem coś na granicy czarnej komedii i horroru czy groteskowy dramat. Ten film z pewnością serwuje porcję niejednoznacznej dziwaczności za którą tak uwielbiam azjatyckie kino.

Jestem zdecydowany obejrzeć go jeszcze nie jeden raz w przyszłości. Pozwolę sobie dać 🐣🐣🐣🐣 i pustą skorupkę / 5.

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Polecam. Mi było całkiem smutno po ostatniej scenie.

      Usuń
  2. Kim Ki-duk! Himi, dobrze zacząłeś c: Jestem fanką tego pana i zdecydowanie polecam resztę jego twórczości. Zachwyciło mnie Twoje streszczenie filmu i aż zaczęłam się zastanawiać, jak krótko opisałbyś "Kapryśną chmurę" Tsai Ming-lianga :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ostatnio przerzuciłem się na kino koreańskie, o którym nie wiem NIC, poza totalnymi-totalnymi klasykami, bo skończyły mi się już japońskie pozycje do oglądania... :c

      Usuń